Polska jest największym ośrodkiem Fin Tech w Europie Środkowo-Wschodniej, jednak wartość inwestycji venture capital w stosunku do PKB wynosi tylko 0,005 proc. Tymczasem na świecie venture capital odpowiada za około 70 proc. wartości całkowitych inwestycji w firmy finansowo-technologiczne. Jak wynika z analizy firmy doradczej Deloitte, zaprezentowanej podczas Polish Tech Day, w siedzibie Google w Londynie, skutkiem takiej sytuacji jest to, że dla 72 proc. start-upów w Polsce głównym źródłem finansowania są pieniądze założycieli. Warunkiem koniecznym do osiągnięcia sukcesu i zdobycia nowych klientów dla polskich spółek finansowo-technologicznych jest ekspansja zagraniczna.
Termin FinTech odnosi się do rozwiązań informatycznych przeznaczonych dla sektora finansowego dostarczanych zarówno przez podmioty o ugruntowanej pozycji na rynku, jak i nowe firmy. Są to rozwiązania dla bankowości, ubezpieczeń, zarządzania aktywami i rynków kapitałowych, pozyskiwanie kapitału, finanse osobiste, płatności, dane i analityka, cyberbezpieczeństwo oraz pozostałe technologie.
Obecnie rynek FinTech w naszej części Europy wart jest około 2,2 mld euro, z czego prawie 860 mln euro – czyli około 3,6 mld złotych przypada na Polskę. – Polska nie wyróżnia się innowacyjnością na tle innych gospodarek europejskich. Wyjątkiem jest polski sektor finansowy, który jest bardzo innowacyjny w porównaniu z innymi gałęziami naszej gospodarki. Niektóre z największych polskich banków są wręcz nazywane FinTechami, a pojedyncze rozwiązania technologiczne są już licencjonowane zagranicą – mówi Artur Martyniuk, Dyrektor w Dziale Doradztwa Finansowego Deloitte.
FinTech w piaskownicy
Jak wynika z analizy Deloitte, stopa zwrotu z kapitału własnego banków innowacyjnych może być większa niż dla całego sektora bankowego. Pozytywnym czynnikiem rozwoju rynku było uruchomienie przez największych ubezpieczycieli i banki w Polsce finansowania dla branży FinTech w postaci programów akceleracyjnych, funduszy typu corporate venture capital, oraz inwestycji bezpośrednich.
Ponadto Komisja Nadzoru Finansowego chce umożliwić start-upom rozwój poprzez udostępnienie środowiska przypominającego „piaskownice regulacyjną” (regulatory sandbox) , która polega na stworzeniu bezpiecznej przestrzeni, w której firmy mogą tworzyć, oferować i testować swoje innowacyjne rozwiązania przy ograniczonych wymogach regulacyjnych. Rozwiązanie to bardzo dobrze sprawdziło się w Londynie, czyli europejskiej stolicy FinTech.
Lepiej być FinTechem zagranicą niż w Polsce
Co może pomóc polskim FinTechom? Przede wszystkim ekspansja zagraniczna. Polskie instytucje finansowe do tej pory rzadko wychodziły na międzynarodowe rynki, dlatego wciąż jest to mało znacząca część ich działalności, co spowalnia proces skalowania innowacji na rynku w Polsce i zagranicą. Jest to ważne, ponieważ FinTechy i instytucje finansowe stanowią idealne partnerstwo, w którym FinTechy dostarczają technologię, a instytucje klientów. Dodatkowo, duża część firm z sektora finansowego jest opanowana przez inwestorów zagranicznych, przez co strategiczne decyzje podejmowane są zagranicą. – Lepiej być FinTechem zagranicą niż w Polsce, bo to tam podejmowane są decyzje o potencjalnej inwestycji. W efekcie łatwiej jest przenieść działalność z rynków zagranicznych do Polski niż odwrotnie. Korporacje najpierw testują technologię na swoich rodzimych rynkach, a dopiero potem wdrażają ją w kolejnych krajach – wyjaśnia Artur Martyniuk.
Sytuacja mogła być utrudniona, ponieważ regulator w celu ochrony interesów uczestników rynku, do tej pory był konserwatywny i ostrożny w podejściu do innowacji finansowych. W takich przypadkach pomocna wydaje się także ekspansja zagraniczna, która skutkuje nie tylko pozyskaniem nowych klientów, ale również podleganiem pod obce, mniej restrykcyjne jednostki jurysdykcyjne.
FinTech potrzebuje finansowania
Wśród powodów, które blokują ekspansję polskich FinTechów należy wymienić również niechęć inwestorów i przedsiębiorców do podejmowania wysokiego ryzyka. Tymczasem sektor prywatny powinien być bardziej zaangażowany w finansowanie innowacji. – Być może rozwiązaniem byłoby utworzenie programu podobnego do brytyjskiego „Enterprise Investment Scheme” i „Seed Enterprise Investment Scheme”. Program ten pozwala na złagodzenie negatywnych skutków nieudanej inwestycji i nie wymaga angażowania środków publicznych – mówi Artur Martyniuk. – Konieczna jest też zmiana podejścia inwestorów i przedsiębiorców. Inwestorzy już na wczesnym etapie inwestycji powinni wziąć pod uwagę, że w przyszłości start-up może wymagać dalszego dokapitalizowania, a przedsiębiorcy powinni działać bardziej odważnie i być bardziej zdeterminowani, aby osiągnąć zakładany, ambitny wzrost i skalowalność biznesu – dodaje.