Wobec skutków pandemii COVID-19 największym problemem dla branży handlowej staje się utrata płynności, a co za tym idzie widmo upadłości. W bliskiej perspektywie czasowej zagrożenie to dotknie przede wszystkim małe i średnie firmy z kategorii dóbr trwałego użytku, którym sprzedaż online nie zrekompensuje spadających przychodów. Według ekspertów firmy PMR Restrukturyzacje nie oznacza to jednak, że kryzys pozostanie bez wpływu na duże przedsiębiorstwa.

Sektor handlu należy do branż, które mają największe problemy z terminową spłatą zobowiązań. Dlatego w ostatnich latach, nawet przy neutralnej lub pozytywnej koniunkturze, odnotowywano tam wzrost kłopotów z wypłacalnością zarówno w sektorze detalicznym, jak i hurtowym. Wszystko to wobec wzrostu kosztów działalności, którego rezultatem był niski poziom marżowości.

– Kluczowa dla przyszłości i bezpieczeństwa branży jest szybka reakcja na bieżąco wprowadzane instrumenty pomocowe oraz umiejętność przewidywania negatywnych scenariuszy. Dzięki efektywnemu wykorzystaniu odpowiednich przepisów prawa i właściwych narzędzi, firmy mają realną możliwość powstrzymania sytuacji kryzysowej, zawarcia porozumienia z wierzycielami, a także skutecznego podjęcia działań naprawczych – mówi Małgorzata Anisimowicz, prezes zarządu PMR Restrukturyzacje.

Obecna pandemia stanowi duże zagrożenie dla płynności finansowej wielu przedsiębiorstw. Powstające w jej skutek zatory płatnicze, nawarstwianie się kosztów stałych i brak możliwości poprawy sytuacji, przy wykorzystaniu działań rynkowych, tworzą dla części przedsiębiorstw pułapkę, z której bardzo trudno się wydostać.

Skutki pandemii już teraz bardzo mocno odczuwają nie tylko mikroprzedsiębiorstwa, ale także małe firmy zatrudniające od kilku do kilkunastu osób czy nawet do kilkudziesięciu pracowników. W kilkumiesięcznej perspektywie skala biznesu będzie jednak stopniowo tracić na znaczeniu. Konieczność wstrzymania produkcji, zagrożenie zakłócenia łańcucha dostaw, brak rąk do pracy, czy wreszcie konieczność regulowania kosztów stałych dla przedsiębiorstw funkcjonujących w modelu biznesowym opartym na niskich marżach – wszystko to mocno odczują także najwięksi rynkowi gracze.

– Aktualnie najbardziej narażone branże to sektor eventowo-targowy oraz branża turystyczna. Efekty pandemii w swoich portfelach szczególnie mocno odczują także sektor transportowy, handel detaliczny (zwłaszcza dóbr trwałego użytku), branża budowlana, restauratorzy, szkoleniowcy oraz szeroko rozumiana kultura i rekreacja – wskazuje Małgorzata Anisimowicz.

W przypadku firm, które płynność finansową mogą utracić już w najbliższych miesiącach, rozwiązaniem ratunkowym jest restrukturyzacja. Pozwala ona wykorzystać zarówno wachlarz instrumentów pomocowych wprowadzonych przez rząd, jak i wstrzymuje wszelkie egzekucje. Chroni też przed agresywną windykacją, zatrzymuje płatność powstałych wierzytelności oraz pozwala zawrzeć z wierzycielem układ dotyczący spłaty zobowiązań – często obejmujący także możliwość ich znacznego umorzenia w sytuacji, gdy alternatywą staje się już tylko upadłość. Proces ten zapewnia nie tylko ochronę na przykład kluczowych umów, ale i zabezpiecza zarząd przed odpowiedzialnością osobistą.

Aby uniknąć najgorszych scenariuszy przedsiębiorcy działający w zagrożonych sektorach powinni również najszybciej przystąpić do opracowania katalogu narzędzi ratunkowych, z których będą mogli skorzystać w celu podtrzymania płynność finansowej w tak trudnym okresie. Wprowadzanie narzędzi pomocowych nie zwalania jednak z obowiązku odpowiedniego reagowania przez przedsiębiorców na sytuacje kryzysowe. Dla ratowania firm przed upadłością, w 2016 roku zostało stworzone prawo restrukturyzacyjne, z którego polski biznes coraz częściej korzysta w najtrudniejszych sytuacjach. Świadczy o tym wzrost postępowań restrukturyzacyjnych, podejmowanych w sytuacji zagrożenia niewypłacalnością bądź niewypłacalności.